Muzyka i taniec
Górale Biali

Zespoły regionalne i muzyka u Górali Białych

U Górali Białych działa wiele zespołów regionalnych i orkiestra dęta, ale także - a może przede wszystkim - muzyka jest częścią życia rodzinnego, elementem lokalnej kultury.

Muzyka łączy pokolenia (zwycięski reportaż konkursowy Gabrieli Matusiewicz)

O muzyce u Górali Białych słów kilka...

Muzyka Górali Białych najgłośniej rozbrzmiewa podczas wiosennego Święta Kwitnącej Jabłoni w Łącku, jednej z najstarszych cyklicznych imprez w południowej Polsce, bo odbywającej się od 1947 roku. Bardzo długą tradycję ma także zespół regionalny "Górale Łąccy" imienia Marii Chwalibóg, istniejący od 1933 roku. Tylko niespełna dwie dekady mniej liczy sobie zespół dziecięcy "Małe Łącko". 

W stolicy Krainy Sadów od 2015 roku działa także zespół "Kiyrpecki", składający się z grup dziecięcej i młodzieżowej. Prócz tego tradycje muzyczne Górali Białych kultywują "Mali Zagorzynianie" z Zagorzyna, "Mali Maszkowianie" z Maszkowic i "Czarny Potoczek" z Czarnego Potoku.

Tańce Górali Białych to przede wszystkim obyrtane, w których widać wpływy podhalańskie, oraz tańce zwane przez nich "starodawnymi", do których zaliczają się polki, sztajerki, walce. Wykonując obyrtane, Górale Biali wykonują charakterystyczne drobne kroki z wysoko uniesionymi kolanami, czasem przechodząc do przyklęku. 

Łącko posiada także własną orkiestrę - jest to Orkiestra Dęta im. Tadeusza Moryto - a także Chór Parafialny "Zew Gór".

Zespół regionalny

Zespół Regionalny "Górale Łąccy" powstał jesienią 1933 roku, jako grupa ludzi z programem artystycznym, na który składały się pieśni, muzyka i tańce ludowe tutejszego regionu. Jego założycielką i pierwszym kierownikiem, aż do wybuchu II wojny, była Maria Chwalibóg - miejscowa nauczycielka. W latach 1939-46 zespół zawiesił swoją działalność. Po wojnie został zreorganizowany z inicjatywy byłych członków. Postarano się także o odtworzenie programu artystycznego, zwłaszcza „Łąckiego Wesela”, gdyż wszystkie materiały zaginęły w czasie wojny. Zespół prezentuje tutejsze żywiołowe tańce, piękny śpiew z towarzyszeniem kapeli góralskiej, a także barwny strój Górali Białych. Obecnie kierownikiem zespołu jest Łukasz Ukleja. Zespół rokrocznie uświetnia wiele imprez na terenie kraju i poza jego granicami.

Zespół regionalny

Szkolny Zespół Regionalny "Małe Łącko" działa przy Zespole Szkolno-Przedszkolnym im. St. Wilkowicza w Łącku od 1952 roku. W ciągu wieloletniej działalności u najmłodszych mieszkańców Łącka rozwija zamiłowanie do bogatego folkloru, pięknej muzyki i tańca regionu łąckiego. Młodzi adepci tańca ludowego po ukończeniu Szkoły Podstawowej w większości wstępują do „Górali Łąckich”. Zespołowi przygrywa dziecięca kapela góralska.
„Małe Łącko” prezentuje żywiołowy folklor regionu łąckiego, ukazując jego oryginalność oraz swoisty urok poprzez dziecięce wykonanie. Autorem zdjęć jest Kamil Korona.

Mali, wielcy górale, czyli Zespół Regionalny ,,Małe Łącko”

Szkolny Zespół Regionalny „Małe Łącko” działa przy Szkole Podstawowej imienia Stanisława Wilkowicza w Łącku od 1952 roku. Założyli go  nauczyciele, aby u najmłodszych rozbudzać zamiłowanie do rodzimego folkloru, muzyki, tańca i śpiewu. Niewątpliwie dzieci uczą się najwięcej, ćwicząc regularnie i występując na scenie pod okiem swoich mentorów, prowadzących zespoły. Jednym z nich jest Antoni Plechta, emerytowany nauczyciel muzyki w łąckiej szkole, wieloletni kierownik kapeli towarzyszącej „Małemu Łącku”, doskonały multiinstrumentalista i pedagog z wielką pasją do rodzimej kultury.  

Skąd wzięło się u pana zamiłowanie do folkloru?
Zarazili mnie tym folklorem oczywiście rodzice, którzy również tańczyli w zespołach regionalnych. Później wszedłem też w taką rodzinę, w której tak naprawdę tylko muzyką się żyło i tak zostało do dziś. Moim teściem został Stefan Franczyk, człowiek, który mnie „wciągnął” jako dziecko najpierw do zespołu, a potem do kapeli. Tak naprawdę muzyka to jest podstawa i nieodłączny element w naszej rodzinie. Jest po prostu na dziennym porządku, żyję nią na co dzień.

Jak to się stało, że uczy  pan w „Małym Łącku”?
Zaczęło się od tego, że sam jako młody chłopak rozpocząłem naukę w „Małym Łącku”. W tym czasie, czyli w roku 1962, zespół prowadzili panowie Stefan Franczyk i Stanisław Wąchała. Po roku trafiłem z zespołu regionalnego do kapeli, która grała muzykę dla zespołu, a w roku 1974 powróciłem już jako nauczyciel muzyki i tańca. Można więc śmiało powiedzieć, że jestem wychowankiem tego zespołu i poznałem pracę w nim „od środka”.

Praca z dziećmi jest łatwa czy trudna?
Jest oczywiście ciężko, często człowiek mówi sobie, że już dość, ale gdy przychodzą efekty tej pracy i zespół pięknie zaprezentuje się w trakcie występów, pobudza to człowieka do dalszej pracy i działania.

Opowie pan o próbie „Małego Łącka”?
Wygląda to tak, że spotykamy się z dziećmi w szkole i intensywnie ćwiczymy taniec, śpiew oraz gwarę ludową. Trzeba przyznać, że nasz program tańców jest bardzo żywiołowy i intensywny, a w efekcie męczący, dlatego po próbach dzieci jak i my jesteśmy bardzo zmęczeni.

Kto wymyślił piosenki i przyśpiewki dla „Małego Łącka”?
Większość piosenek i przyśpiewek napisał pan Stanisław Wąchała. Ponadto zostały przekształcone te teksty, które wykonuje dorosły zespół, czyli „Górale Łąccy”, i dopasowane dla dzieci. Sam również wymyśliłem kilka przyśpiewek, lecz zdecydowana większość to dzieła pana Stanisława Wąchały. Oczywiście, gdy zbliżała się jakaś specjalna uroczystość czy wydarzenie, wymyślało się nowe przyśpiewki, specjalne na tę okoliczność, aby na przykład uhonorować gości, którzy oglądali występ czy złożyć życzenia jubilatom.

Czy według pana  „Małe Łącko” się zmieniło?
Sam zespół ani sposób jego prowadzenia dużo się nie zmienił. Dalej nauczamy dzieci śpiewu i tańca. Jedyne, co się zmieniło, to ilość dziecięcych zespołów regionalnych, jakie działają na terenie gminy Łącko. Po prostu ta liczba wzrosła. Drugą sprawą może być to, że gdy dziecko nauczy się już dużo i urośnie, to często odchodzi z „Małego Łącka” na przykład do „Górali Łąckich” lub innych zespołów regionalnych. Lecz my wiemy i mamy ogromną radość z tego, że to, czego na początku nauczyli się u nas, nie zostało zmarnowane.

Jaka jest dokładnie pana rola w zespole regionalnym „Małe Łącko”?
W trakcie prób towarzyszę zespołowi jako akompaniator, przygrywam muzykę dzieciom i ćwiczymy po kolei wszystkie tańce, piosenki i przyśpiewki. Dzięki temu, że ćwiczymy wszystko za każdym razem, a więc przerabiamy cały program, dzieci umieją go coraz lepiej i wykonują go coraz sprawniej. Zaś w trakcie występów gram po prostu w kapeli.

Na jakich  imprezach można zobaczyć zespół „Małe Łącko”?
W tej chwili zwłaszcza na tych okolicznych imprezach. Szczególnie w Łącku na Święcie Kwitnącej Jabłoni czy też Święcie Owocobrania. Oczywiście zdarzają się jakieś dalsze wyjazdy na występy, teraz jednak mniej mnie one dotyczą, bo w pracy z zespołem trzeba dać też szansę młodym, którzy również chcą się wykazać i co najważniejsze – chcą pomóc.

Ma pan ulubioną  piosenkę lub taniec?
Nie mam ulubionej piosenki ani tańca. Wszystkie są piękne i wyjątkowe. Chociaż muszę przyznać, że na pewno dużo urody mają te robione specjalnie na daną imprezę lub okoliczność przyśpiewki. Ostatnio wymyśliliśmy taką na otwarcie nowego budynku gimnazjum w Łącku.

Dzieci, które występują na scenie, prezentując swoje regionalne śpiewy, muzykę i tańce, pokazują również swoje regionalne, barwne stroje. Mógłby pan je opisać?
Góralski strój dziecięcy składa się w przypadku dziewcząt z gorsetu wyszywanego koralikami i cekinami w motyw kwiatowy, koszuli haftowanej, spódnicy w kwiaty, halki, kierpiec i korali, zaś w przypadku chłopców z kapelusza z muszelkami,  białej koszuli, portek z charakterystycznym haftem, czyli parzenicą – sercówką, skórzanego pasa i kierpiec.


Ja również będąc dzieckiem przez siedem lat czynnie brałem udział w próbach i występach „Małego Łącka”. Wspominam ten czas bardzo miło. Jako członek zespołu nauczyłem się tańca, śpiewu oraz nawiązałem wiele znajomości. To właśnie dzięki takim osobom jak pan Antoni Plechta rozwija się kultura, tradycja, gwara i folklor Ziemi Łąckiej.

Jakub Lipień

Na stoku Jeżowej

Od lat siedemdziesiątych Święto Kwitnącej Jabłoni odbywa się w łąckim Amfiteatrze, stojącym na stoku Góry Jeżowej. Drugiego dnia zabawy, który przypada w niedzielę, wszystkie zespoły folklorystyczne i orkiestry dęte uczestniczą w barwnym, rozśpiewanym pochodzie z rynku miasta do amfiteatru, prowadzonym przez banderię konną z bryczkami. W imprezie od lat uczestniczą zespoły folklorystyczne z wielu krajów europejskich.

Śpiewać Bogu i ludziom – Chór Parafialny „Zew Gór”

Analizując wszystkie grupy folklorystyczne i muzyczne z Łącka, warto zatrzymać się przy Chórze Parafialnym „Zew Gór”. Na podstawie wspomnień starszych chórzystów, historię chóru spisał Marcin Wnęk, obecny organista parafii w Łącku oraz dyrygent chóru.

Początki chóru sięgają lat trzydziestych XX wieku. Pierwszym dyrygentem i organistą był Józef Skiba. Chór liczył wtedy od 30 do 35 osób. Ksiądz Put, ówczesny proboszcz parafii w Łącku nazywał pana Skibę „Słowiczkiem”. Po jego śmierci proboszcz długo szukał odpowiedniego następcy, ponieważ miał wysokie wymagania. W 1940 roku organistą został Tadeusz Moryto, którego pięćdziesiątą rocznicę śmierci obchodziliśmy w tym roku. Przeprowadził się on ze Słupca do Łącka, do czego namówił go kolega Franciszek Gryziec – organista z Jazowska. Moryto był wieloletnim organistą i dyrygentem Chóru Parafialnego, a także założycielem Orkiestry Dętej z Łącka oraz Ogniska Muzycznego. Zmarł w 1969 roku. Do ostatnich chwil wypytywał o budowę lokalu Ogniska Muzycznego. Po jego śmierci wybór następnego był bardzo trudny. Ksiądz Put zdecydował się na Stanisława Kochanowicza – młodego organistę z Kolbuszowej, który prowadził chór do 1971 roku. Kiedy Kochanowicz wyjechał, na jego miejsce został przyjęty, dobrze przygotowany przez Tadeusza Morytę, absolwent Studium Organistowskiego w Tarnowie – Jan  Gorczowski, który prowadził chór do 2013 roku.

Po przejściu Jana Gorczowskiego na emeryturę organistą został Marcin Wnęk, który nadal prowadzi chór. Jest on absolwentem Studium Organistowskiego w Tarnowie oraz byłym uczniem Jana Gorczowskiego. Ze zwykłego chórzysty awansował na organistę i zarazem dyrygenta chóru.

Jak zaczęła się twoja historia z chórem? – pytam Marcina Wnęka.
W wieku 15 lat zacząłem śpiewać z moim poprzednikiem, organistą łąckim Janem Gorczowskim, na mszach. Prosił mnie, abym mu czasem pomagał, wziął psalm, czasem z nim zaśpiewał pieśni  w czasie mszy. Pewnego dnia zaproponował mi śpiewanie w chórze i tak ta przygoda już 9 lat trwa.

Jak wygląda praca z ludźmi?
Na pewno nie należy ona do najprostszych. Każdy z chórzystów jest inny i do każdego trzeba podejść indywidualnie. Zwracam uwagę na to, że ludzie lubią, kiedy jasno stawia się im warunki pracy. Gdy wiedzą, co mają robić i kiedy, wtedy praca przynosi najlepsze efekty.

Jakie pieśni wykonuje chór „Zew Gór”?
Głównie pieśni religijne, gdyż jesteśmy chórem parafialnym. Oprócz tego śpiewamy piosenki ludowe opracowane na chór mieszany, które wykonujemy poza murami naszego kościoła.

Na jakich uroczystościach można posłuchać chóru?
Głównie w święta. Chór uświetnia swoim śpiewem uroczyste msze święte w ciągu roku liturgicznego. Oprócz tego można usłyszeć nas na Święcie Kwitnącej Jabłoni oraz na innych uroczystościach regionalnych i okolicznościowych.

Jak według ciebie zmienił się chór od kiedy zostałeś dyrygentem?
Ciężko mi to oceniać, ale myślę, że repertuar jaki wykonujemy i związki jakie utworzyliśmy z Orkiestrą Dętą z Łącka pod dyrekcją pana Stanisława Strączka czy Orkiestrą Symfoniczną Szkoły Muzycznej pod dyrekcją pana Krzysztofa Madziara oraz to, jakie projekty realizujemy – sądzę, że to nas rozwija. Również występy oraz wyjazdy zagraniczne sprawiają, że ludzie chcą śpiewać i chcą się rozwijać.

Jak wyglądają próby?
Spotykamy się dwa razy w tygodniu, w domu katechetycznym przy kościele w Łącku. Najpierw się rozśpiewujemy, później ćwiczymy utwory. Czasem wkrada się luźna atmosfera, wtedy siadamy przy placku albo sałatce.

Jaka jest twoja rola w chórze?
– Stoję i krzyczę – stwierdza ze śmiechem Marcin. A tak poważnie to prowadzę całą próbę, ćwiczymy partie dla poszczególnych głosów, potem łączymy to w całość. 

Skąd twoje zamiłowanie do folkloru?
Myślę, że było to przekazane przez moją rodzinę. Zawsze w naszym domu brzmiała muzyka góralska. Sądzę, że wyssałem to z mlekiem matki.

Jaka jest twoja ulubiona pieśń wykonywana przez chór?
Nie mogę tak jednoznacznie stwierdzić, bo wiele mam takich utworów. Bardzo ciężko mi jest określić ten ulubiony.

Reaktywacja chóru parafialnego pod nazwą „Zew Gór” nastąpiła 1 sierpnia 2014 roku, kiedy to Marcin Wnęk objął posadę organisty. Już w następnym roku chór wystąpił na kilku koncertach, między innymi na Koncercie Noworocznym w kościele w Łącku oraz, po czteroletniej przerwie, na Święcie Kwitnącej Jabłoni. Wziął również udział w kilku konkursach, między innymi w XIV Powiatowym Konkursie Zespołów Wokalnych i Chórów w Starym Sączu, na którym zajął drugie miejsce oraz na XXII Międzynarodowym Festiwalu Kolęd i Pastorałek w Będzinie, na którym zdobył wyróżnienie. W 2016 roku chór zajął I miejsce w Eliminacjach Rejonowych XXIII Międzynarodowego Festiwalu Kolęd i Pastorałek w Będzinie. Jeżeli ktoś jest miłośnikiem muzyki chóralnej, to może posłuchać chóru co miesiąc na nabożeństwach celestyńskich oraz na różnych akademiach organizowanych z okazji świąt państwowych.

Teraz próby chóru odbywają się dwa razy w tygodniu w domu katechetycznym przy kościele w Łącku, ale nie zawsze tak było. Dawniej, w pierwszych latach działalności miały miejsce w domu organisty na tak zwanej „organistówce”. Było tam dosyć ciasno.


Aby dowiedzieć się, jak wygląda chór od środka, rozmawiałam panią Anią Muszyńską – wieloletnią  chórzystką, która śpiewała również za czasów pana Gorczowskiego.

Od ilu lat śpiewa pani w chórze?
Obecnie od czterech, a wcześniej dużo, dużo więcej – mówi pani Ania ze śmiechem. – Nie wiem ile ja śpiewałam, od podstawówki. Ale od której klasy? Chyba od czwartej, albo piątej. Taka mała wtedy byłam. I śpiewałam chyba do liceum. A później, na studiach, już na pewno tego nie robiłam. Czyli kilka klas podstawówki, liceum plus teraz. To będzie jakieś jedenaście lat.

Kto panią zachęcił do śpiewania w chórze?
To było dawno. Poszłyśmy całą ekipą z koleżankami. Tak po prostu. A śpiewam w chórze, bo lubię.

Czy to dobrze, że chór teraz wykonuje pieśni ludowe?
Dobrze, bo nazwa „Zew Gór” zobowiązuje. Dzięki temu możemy pokazać się z innej strony. Ludzie mogą nas zobaczyć w innej odsłonie niż w tej, w której nas widzą w kościele.

Jaka jest pani ulubiona pieśń?
Z regionalnych „Ej Dunajec” mi się bardzo podoba, to muszę przyznać. A z religijnych, ciężkie pytanie, ale bardzo podoba mi się „Bogurodzica”.

Jak według pani zmienił się chór na przestrzeni lat?
Jest na pewno bardziej profesjonalny. Ludzie mają inne podejście do tego śpiewania, bo dawniej było ono takie bardziej luzackie, a teraz ludzie chcą zaśpiewać dobrze, i cieszyć się tym śpiewaniem. Na pewno jest bogatszy repertuar, a nie w kółko to samo. Wiele rzeczy się zmieniło.

Jak pracowało się z panem Gorczowskim, a jak pracuje się z Marcinem?
To było tak dawno, że ja już nie pamiętam, jak się pracowało z panem Gorczowskim – stwierdza  pani Ania ze śmiechem. – Pan Jan był taki, jak by to powiedzieć, mniej wymagający. Zawsze było dobrze, nawet gdy nie było dobrze. Marcin jest wymagający. Bardziej stawia na to, żeby ten chór jakoś brzmiał. To o wiele lepiej, że przywiązuje do tego dużą wagę, dzięki temu chór jest o wiele lepszy. Jeździmy na konkursy i zajmujemy wysokie miejsca, co sprawia, że odczuwamy satysfakcję z naszej pracy.

Jaka panuje atmosfera na próbach i występach?
Jest luźna. Wszyscy się tutaj znają, więc nie ma co wymyślać. Oczywiście są osoby, które się lubi mniej lub bardziej, ale jesteśmy jedną grupą. Jak to mawia Marcin, jesteśmy jedną, wielką rodziną.


Dzięki wywiadom oraz artykułom zamieszczonym w Almanachach Łąckich, można zgłębić historię chóru oraz poznać wszelkie jego osiągnięcia. O atmosferze w chórze świadczy jego liczebność. Wiele ludzi rozwija swój talent razem z chórem. Jedni przychodzą, aby go pielęgnować, a drudzy poznają go dopiero na próbach. Czasem słowa otuchy i zachęty pozwalają odkryć jeszcze nam nieznany talent. Można powiedzieć, że te słowa Marii Skłodowskiej-Curie obrazują codzienność chóru: „Musimy mieć wytrwałość i ponad wszystko wiarę w siebie. Musimy być pewne, że mamy do czegoś talent”.

Edyta Gromala 

Orkiestra dęta im. Tadeusza Moryto

Orkiestra Dęta im. Tadeusza Moryto powstała w 1947 roku w oddalonym o 2 km od Łącka Czerńcu z inicjatywy jej obecnego patrona, który został jej dyrygentem. Na początku borykała się z wieloma problemami, z których największymi były brak miejsca do odbywania prób oraz niewielka ilość instrumentów. Po pokonaniu tych trudności rozpoczęły się intensywne próby w sierpniu 1957 roku. Od  tej pory Orkiestra Dęta należy do ścisłej czołówki najlepszych amatorskich orkiestr działających na terenie Sądecczyzny. Jest laureatką ogólnopolskich konkursów i przeglądów.

Orkiestra wykonuje niezwykle zróżnicowany repertuar: począwszy od muzyki poważnej poprzez ludową do rozrywkowej. Prezentując się w oryginalnych strojach Górali Białych, uczestniczy w wielu imprezach w kraju i za granicą, uświetnia uroczystości regionalne, państwowe i kościelne na terenie zarówno gminy, jak i powiatu.