Dawne życie
Górale Spiscy

Chrzest, wesele i wigilia dawniej na Spiszu

Na Spiszu zwyczaje świąteczne i religijne były bardzo bogate. O wielu z nich niestety już zapomniano...

Zwyczaje związane z chrztem dziecka w Kacwinie

Moje zainteresowania tematyką dotyczącą obrzędowości rodzinnej pojawiły się w pierwszej klasie gimnazjum na zajęciach dodatkowych z edukacji regionalnej. Projekt „Odkrywanie skarbów dziedzictwa południowej Małopolski” zmobilizował mnie do poszukiwań wiadomości na ten temat. Przeprowadziłam wywiad z Zofią Michalak – urodzoną 9 maja 1937 roku mieszkanką Kacwina, matką trójki dzieci ochrzczonych według dawnych zwyczajów.

Czym rodzice kierowali się przy wyborze imienia dla swojego dziecka?
Główny wpływ na to, jakie dziecko będzie nosiło imię, miała data jego urodzenia. Przykładowo, gdy maluch urodził się w okolicach 19 marca, oczywistym było, że będzie miał na imię Józef lub Józefa. (Moja rozmówczyni podaje, że urodziła się 9 maja, dlatego nadano jej na chrzcie imię Zofia. 15 maja przypadają bowiem dość popularne na naszym terenie imieniny Zofii. Rodzice przy wyborze imion kierowali się również imionami noszonymi przez dziadków w rodzinie.) 

Co decydowało o wyborze chrzestnych?
„Kumotrowie”, bo tak w gwarze nazywano rodziców chrzestnych, byli wybierani  głownie w najbliższej rodzinie. Przy wyborze kierowano się też cechami charakteru. Unikano proszenia osób, które na przykład nadużywały alkoholu lub były leniwe czy też niezaradne w życiu.  Wierzono, że te cechy mogą wpłynąć na przyszłość chrzczonej osoby. Warte odnotowania jest, że do dnia dzisiejszego w Kacwinie dziecko, kiedy zwraca się do chrzestnej, używa określenia „gotka”, co znaczy matka chrzestna, natomiast do ojca chrzestnego zwraca się „potek”.

Kiedy rodzice chrzestni byli proszeni o niesienie dziecka do chrztu?
Ojciec dziecka w środę poprzedzającą niedzielę chrztu zabierał ze sobą butelkę wina oraz butelkę wódki – tzw. „pociesną” – i szedł do przyszłych rodziców chrzestnych, aby prosić ich o pełnienie tak ważnej roli podczas uroczystości chrztu świętego. Zaproszenie miało miejsce  przeważnie w środę ze względu na to, że w czwartek w Nowym Targu jest tradycyjny jarmark, podczas którego rodzice chrzestni dokonywali zakupów. Matka chrzestna kupowała całą wyprawkę do chrztu. Były to między innymi pieluchy, becik, białe ubranko i biała szatka oraz inne ubranka dla dziecka i jego rodzeństwa, jeśli je miało. Ojciec chrzestny na jarmarku kupował przede wszystkim świecę, ale zdarzało się, że też kupował ubranka dla dziecka.

Powiedziała pani, że do rodziców chrzestnych szedł sam ojciec. Dlaczego matka nowonarodzonego dziecka nie towarzyszyła mężowi?
Do „kumotrów” szedł sam ojciec dziecka, bo matka do „wywodu” nie mogła wychodzić z domu. Wręcz mówiono, że położnica nie może pokazywać się ludziom. 

Na czym polegał „wywód”?
„Wywód” – była to ceremonia kościelna, obrzęd oczyszczający, któremu zgodnie z prawem zwyczajowym i dawnym prawem kościelnym poddawały się kobiety wszystkich stanów. W Kacwinie „wywód” miał miejsce dzień po chrzcie dziecka, zamykał izolację położnicy. Matka zabierała nowo ochrzczone dziecko i udawała się do kościoła. Klękała z noworodkiem  przed ołtarzem, a kapłan odmawiał nad nimi modlitwę. Tradycja przekazywana ustnie zobowiązywała do wywodu do lat 70. XX wieku na Spiszu .  Po „wywodzie” matka wracała do życia w lokalnej społeczności. 

Jakie inne zadania, oprócz zakupów na jarmarku, mieli rodzice chrzestni?
Od czwartku do niedzieli kumowie dbali o wyżywienie położnicy. Przynosili jej kakao, pączki, herbatę i „babę”, czyli ciasto drożdżowe. Natomiast w przeddzień chrztu przynoszono ubranka dla dziecka oraz samodzielnie upieczone ciasta i tort. W dzień chrztu „gotka”, czyli matka chrzestna, wraz z kumem zakładali mu ubranka i udawali się sami bez rodziców dziecka do kościoła na uroczystość sakramentu chrztu. Kolejnym zadaniem po chrzcie było zapewnienie posiłku, przygotowanie rosołu i podanie go matce dziecka, aby miała dużo pokarmu, a dziecko nabierało sił.

Jak wyglądał chrzest dziecka przez kapłana?
Ten obrzęd nie różnił się zbytnio od tego, który my dzisiaj znamy.

Gdzie odbywało się przyjęcie po mszy świętej?
U nas w Kacwinie nie było innej możliwości jak przyjęcie w domu. W przypadku małych pomieszczeń wynoszono z nich meble, aby uzyskać większą przestrzeń.

Dawniej wszyscy mieli gospodarstwa rolne. Czy to nie przeszkadzało w świętowaniu?
Po mszy wszyscy goście udawali się na przyjęcie, gdzie byli częstowani obiadem i ciastami. Ze względu na obowiązki związane z nakarmieniem zwierząt, głównie krów, i wydojeniem ich, goście udawali się do domów. Po skończonej pracy wszyscy wracali na dalszą część biesiady. Rodzice chrzestni przynosili wtedy w prezencie w misce lub w koszyku ładnie ułożone pętka kiełbasy, jaja, ryż i butelkę wódki.

Jakie inne zwyczaje towarzyszyły uroczystości chrztu?
Około północy ojciec chrzestny wstawał i wygłaszał przemowę, po czym na przybrany talerz lub koszyk kładł banknot o największym nominale i przekazywał koszyk innym gościom, którzy podawali go sobie, kładąc podarki dla malucha. Na końcu wszystko trafiało w ręce matki. Przy okazji chrzcin pamiętano o głodujących dzieciach. Chrzestny po raz wtóry zabierał głos i w podobny sposób zbierano pieniądze dla potrzebujących dzieci. Ofiarę zanoszono do księdza, który wysyłał pieniądze na misje. To jednak nie kończyło jeszcze przyjęcia. Zdarzało się, że goście ucztowali do rana. Rodzice dziecka, żegnając gości, w podzięce za przybycie obdarowywali ich ciastem w papierowych torebkach. 

Anna Tomasz

Spiskie wesele 45 lat temu

W ostatnim czasie miałam okazję uczestniczyć w weselu, w którym o północy były ,,ocepiny’’ i taniec ,,brałucki’’, ale mało z tego rozumiałam. I nagle uświadomiłam sobie, że wy, babciu i dziadku, mieliście wesele 45 lat temu. Moglibyście się ze mną podzielić wspomnieniami z tego szczególnego dnia?
Nasze wesele odbyło się 19 stycznia 1975 roku. Było ono przygotowane na wzór wesela naszych rodziców. Pamiętam, że rano był lekki mrozik, ale po południu wyszło słońce. Tydzień przed weselem odbywały się „namowiny”. Polegały na tym, że pan młody przychodził wraz z rodzicami do panny młodej. Wszyscy siadali przy stole, częstowali się kołaczami i omawiali szczegóły ślubu, a także dalszego życia młodych (np. gdzie będą mieszkać?, czy będą budować dom?, jakie działki dostaną od rodziców?). Dziadek wtedy żartobliwie powiedział, że chciał mnie za żonę tylko dlatego, że moi rodzice mieli pole w sąsiedztwie własności ziemi jego rodziców.

Babciu, a jak wyglądał poranek w dniu ślubu?
W dzień ślubu było dużo przygotowań. Drużbowie zapraszali gości weselnych, a jeżeli goście nie chcieli przyjść, młoda para musiała iść prosić ich osobiście. Kiedy już wszystko było gotowe – panna młoda była ubrana w białą suknię, a pan młody w garnitur – starosta pana młodego prosił rodziców młodej o jej rękę. Starostowie mieli ułożoną przemowę, którą wygłaszali (babcia wyciągnęła z szuflady starą, pożółkłą kartkę z napisaną mową):

„Kochani rodzice, macie tu przed sobą córkę i syna, którzy odchodzą od was do sakramentu małżeństwa, by rozpocząć nowy etap swego życia. Genowefo, nadszedł czas, byś ty jak twoja matka wzięła na siebie obowiązek założenia rodziny, urodzenia i wychowania nowego pokolenia. Od dziś staniesz przy boku twego męża, przyjmiesz troskę o wasz dom, o wasze dzieci. Pragnę, byś była szczęśliwą żoną i matką, byś była oparciem dla twego męża oraz radością dla twych dzieci. Janie, od dziś będziesz mężem i ojcem przyszłej rodziny. Buduj swe życie małżeńskie, rodzinne na wzajemnej miłości i wierności Bogu i jego przykazaniom. A teraz młodzi klęknijcie przed rodziców w geście podzięki i z prośbą o błogosławieństwo. Niech Bóg Wszechmogący, Ojciec, Syn i Duch Święty napełni was swoja radością, błogosławi wam i waszym dzieciom. A wy, rodzice, szczerze im błogosławcie, aby na tej nowej drodze życia dobrze im się wiodło.”

Następnie narzeczona  przyszywała swojemu przyszłemu mężowi bukiecik sztucznych kwiatków, zwany piórkiem. Podobną czynność wykonywały druhny, przyszywały bowiem piórka drużbom i starostom. U młodej w domu odbywało się błogosławieństwo. Po czym  kapela grała pieśni kościelne, najczęściej  „Serdeczna Matko” i goście weselni udawali się do kościoła. Orszak weselny szedł pieszo. Najpierw kapela, potem młoda w towarzystwie dwóch pierwszych drużbów i młody z dwiema druhnami. Za nimi szpaler drużbów i druhen, około 20 par.

Kto był obecny na ślubie?
Tylko najbliższa rodzina, druhny, drużbowie i starostowie. Wszyscy obecni pochodzili z Kacwina, gdyż między wioskami nie było tak dobrego kontaktu jak teraz. Po zawarciu małżeństwa goście panny młodej szli do jej domu, a goście pana młodego do jego domu, tam spożywali obiad. Kilka godzin później mąż szedł do domu żony, ta zaś przygotowane wcześniej prezenty dla teściów i rodzeństwa pana młodego zawijała w biały obrus i wraz ze swoim mężem i gośćmi udawała się do domu teściów.

Gdzie w czasie wesela tańczyli goście?
Goście bawili się w stodole, która była wysprzątana i specjalnie udekorowana na tę okoliczność.

O co chodziło z ,,cepiyniym” panny młodej?
W domu młodego druhny zabierały młodą do innego pomieszczenia. Tam ubierały ją w strój spiski, zdejmowały z głowy wianek lub welon i zaplatały włosy w dwa warkocze, z których formowały tak zwane „kółko” na głowie. Następnie zakładały chustkę na głowę, co stanowiło wyraźny znak, że nastąpiła zmiana stanu panieńskiego w stan małżeński. Od tej chwili przed młodą żoną stawały nowe obowiązki i zadania. Kiedyś kobieta po ślubie nie mogła bez nakrycia głowy nigdzie wychodzić. Pamiętam, że pokolenie mojej mamy przestrzegało tę zasadę. W czasie „cepienia” druhny śpiewały przyśpiewki, między innymi:

„Jak cie bedom cepić, poźryj do powały
Zeby twoje dzieci corne ocka miały.
Jak cie bedom cepić, poźryj ze do słupa
Zebyś wychowała sina na biskupa.”
„Składojcie się sićke druscki
Młodyj Pani na pieluski,
bo jak bedzie dziecko miała
cymze będzie powijała.”

Dziadku, a kim były „Strzigi”?
W czasie „cepin” młody pan z niecierpliwością oczekiwał żony. Wówczas to przychodziły do niego „strzigi” – były to przebrane druhny, na przykład kobieta z dzieckiem, panna młoda czy jakaś śmieszną postać, zwana też „dziadówką”. Przebrane dziewczyny miały jeden cel –  chciały zerwać „piórko” panu młodemu, podczas gdy on z determinacją musiał się przed „strzygami”  bronić. Kiedy młoda pani była „zacepiona”, czyli ubrana w strój przeznaczony już dla mężatki, wchodziła do pomieszczenia, gdzie oczekiwał ją mąż i wtedy rozpoczynał się taniec tak zwany „brałucki”, o który mnie pytałaś. Taniec ten to nic innego jak powszechnie znany na Spiszu kulawy. Jednak w czasie „ocepin” określano go jako „brałucki”. Najbliższa rodzina tańczyła ten taniec z młodą panią i młodym panem. Każda osoba tańcząca przekazywała pieniążki na specjalnie przygotowany talerz, którym opiekowała się starościna. Po zakończonym tańcu, zebrane pieniądze wsypywano młodej pani do fartucha od stroju, a ta przekazywała je kapeli, płacąc za muzykę, którą grała podczas wesela.

Ile trwały poprawiny po weselu?
Poprawiny, czyli dalsza część biesiady weselnej, trwały aż trzy dni. Pierwszego dnia odbywały się u młodej, drugiego u młodego, a trzeciego goszczono kucharki i osoby, które pomagały w uroczystościach weselnych.

I na koniec mam pytanie, jak wspominacie Wasz dzień wesela?
W dzień wesela było dużo pracy, gdyż zazwyczaj goście po zaproszeniu drużbów nie chcieli przyjść na wesele. Czekali aż para młoda przybędzie ich osobiście zaprosić. Dlatego zamiast się cieszyć, tańczyć i świętować musieliśmy dużą część czasu poświęcić na zapraszanie gości. Jednak to był piękny dzień, który do teraz mile wspominamy.

Julia Molitorys

Wigilia na Spiszu

Przeprowadziłam wywiad z Małgorzatą Kaszycką, która opowiedziała mi, jak wyglądało Boże Narodzenie w jej domu pół wieku temu. Sięgnęłam również do dostępnych publikacji, aby poszerzyć wiedzę na temat dawnych zwyczajów w czasie wigilii Bożego Narodzenia.

Jak wyglądał wigilijny poranek?
Wstawało się o godzinie piątej rano, wszyscy domownicy szli do kościoła na roraty, oczywiście w strojach regionalnych. Następnie mężczyźni szli po choinkę do lasu.

Jakie prace wykonywano w tym dniu?
Gdy wszyscy wrócili z kościoła, gospodyni sprzątała, myła podłogi i przygotowywała potrawy na wieczerzę oraz na czas Świąt Bożego Narodzenia. W pracach domowych pomagały jej córki. Z kolei gospodarz przygotowywał karmę dla zwierząt na czas świąt oraz drewno do palenia w piecu. Wielu gospodarzy tego dnia wybierało się saniami do lasu, żeby zapewnić sobie pomyślność w nadchodzącym roku przy ścince drewna. Jednak czyhało na nich niebezpieczeństwo – obawiali się spotkania na drodze z kobietą. Zwłaszcza, jeśli niosła ona puste wiadra i jeszcze dodatkowo przeszła przez ulicę na drugą stronę*. Taka sytuacja wróżyła mężczyźnie niepomyślność w czasie pracy w lesie.

Mówiła też pani, że choinka była prosto z lasu. Jakie więc były na niej ozdoby?
Najczęściej znajdowały się na niej landrynki, jabłka, które nadawały piękny zapach w domu. Kobiety same wykonywały słodycze na choinkę. Powstawały z rozpuszczonego cukru, który wlewano do różnych foremek, na przykład w kształcie aniołka, bałwana. Następnie wkładano je do śniegu, a kiedy masa cukrowa zastygła, zakładano nitki i wieszano je na choince. Wykonywano też łańcuchy i ozdoby ze słomy, z której formułowano różne kształty. Pamiętam z domu rodzinnego piękną gwiazdę wykonaną ze słomy. 

Jak wyglądała wieczerza wigilijna?
Gdy zobaczyliśmy pierwszą gwiazdkę, zaczynaliśmy modlitwę. Najstarszy członek rodziny czytał fragment z Pisma Świętego. Następnie siadaliśmy do stołu i łamaliśmy się opłatkiem, życząc sobie nawzajem zdrowych świąt. W czasie tej wyjątkowej wieczerzy tradycja narzucała odpowiednie zachowanie. Nie wolno było wstawać od stołu przed zakończeniem kolacji, nie można było upuścić z ręki łyżki, gdyż wróżyło to chorobę w rodzinie. Każdy z domowników powinien był mieć też założone buty, żeby uchronić nogi od chorób oraz od ukąszeń żmii. Podczas spożywania kolacji nie wolno było spoglądać za siebie, żeby nie zobaczyć za kim znajduje się najkrótszy cień. Taka informacja wskazywała, kto miałby z domowników w przyszłym roku umrzeć. Szczególną ostrożność podczas spożywania posiłków musiał zachować gospodarz. Miał tak jeść, żeby z łyżki nie uronić ani jednej kropli pożywienia. W przeciwnym razie groziło mu wywrócenie fury z sianem lub zbożem podczas prac polowych**.

A jakie to były potrawy w czasie wieczerzy wigilijnej?
Wszystkie dania miały postny charakter. Kobiety przygotowywały: fasolę (fizoły) z suszonymi śliwkami, kapustę z grochem i grzybami, zupę grzybową, grochową lub makaron z makiem. Jedno danie spożywano na słodko, najczęściej były to pierogi albo bobalki*** (drożdżowe ciasto upieczone w piekarniku krojono w małe kawałki i wrzucano na gotującą się wodę. Tak powstałe  kluski polewano miodem lub posypywano makiem z cukrem). W wieczerzy wigilijnej ważnymi składnikami były mak i miód, które symbolizowały dostatek i dobrobyt w nadchodzącym nowym roku. Poza tym pieczono dużą ilość kołaczy i ciast drożdżowych, które również wróżyły dostatek i  pomyślność. Jako napój spożywano kompot z suszonych owoców. Dania jedliśmy z jednej miski, a z każdej potrawy zostawiano po jednej łyżce dla zwierząt.
 
Co działo się po wigilii?
Gdy skończyliśmy wieczerzę, modliliśmy się, śpiewaliśmy pastorałki, kolędy i dużo rozmawialiśmy. Czekaliśmy z całą rodziną na pasterkę.

Czy z tym dniem wiązały się jakieś przesądy, wierzenia?
Oczywiście, było ich bardzo dużo. Zaraz po wieczerzy wigilijnej trzeba było pobiec do stodoły i położyć nogi na siekierę, aby być zdrowym przez cały rok. Mówiono też, że gdy panna po wieczerzy wigilijnej wyjdzie na dwór i usłyszy szczekającego psa, to z tego kierunku, z którego dochodziło szczekanie, przyjdzie przyszły mąż. W wigilię nie można było pożyczać, odwiedzać, krzyczeć, bo wszystko to mogło przynieść na przyszły rok nieszczęście. Do obecnych czasów zachowało się powiedzenie, które często bywa jeszcze przypominane: „jako wilijo, taki cały rok”. Mieszkańcy Spisza uważają tego dnia, żeby nie prowokować sprzeczek, sporów czy kłótni. Wyznają zasadę, że należy przybrać postawę pracowitości i być zgodnym, a rezultat będzie widoczny w przyszłym roku. Szczególnie dzieci starają się być posłuszne, wiedząc, że wilijo rada dzieci pobijo, więc jeśli dostaną lanie, wówczas czeka ich częste ponoszenie kary w nadchodzącym roku.
* Magiera B., Jak świętowali nasi dziadkowie?, w: „Na Spiszu” 2008, nr 4 (69) , s. 3
** Barnasz T., Magia i zabobony na Spiszu, praca magisterska napisana pod kierunkiem prof. dra hab. Józefa Kąsia,  Kraków 2006, s. 37
*** Danie znane jest po polskiej jak i słowackiej stronie Spisza. Występuje pod różnymi nazwami: bulki w Kacwinie, bombolki w Krempachach i bobalki w Niedzicy

Gabriela Kaszycka