Twórcy i rzemiosło
Górale Babiogórscy

Drewniane ptaszki i bibułkowe kwiaty

W Stryszawie pod Babią Górą tradycja rzeźbienia drewnianych ptaszków została wpisana na światową listę niematerialnego dziedzictwa UNESCO. Tradycyjnym rękodziełem jest także bibułkarstwo.

Ptaszki drewniane, od pokoleń strugane

Wywiad przeprowadzony z panem Władysławem Klimasarą, twórcą ludowym, zajmującym się rzeźbieniem ptaszków stryszawskich. Spotykamy się w pracowni Pana Władysława, która jest również jego domem rodzinnym.

Wiem, że tworzenie ptaszków na Stryszawie ma już wielowiekowe tradycje. Czy ktoś z Pana rodziny też zajmuje się rzeźbieniem ptaszków ?
Tak. Jesteśmy kultywującą tradycje rodziną rzeźbiącą stryszawskie ptaszki. Mój dziadek rzeźbił ptaszki, potem mój ojciec, a teraz ja i moja żona, a także dzieci i wnuki się tym zajmują, i pomagają mi. Moja żona, syn i dwie córki strugają ptaszki razem ze mną, natomiast trzecia boi się noża i nie umie strugać, ale za to najpiękniej maluje. Zresztą ja i żona nie malujemy ptaszków, tylko dajemy je do pomalowania dzieciom.

Jak długo rzeźbi pan ptaszki?
Robię to już ponad 70 lat. Teraz mam 82 lata, a już w wieku 8 lat umiałem wystrugać prostego ptaszka. Strugać uczyłem się od ojca. Gdy pasłem krowy, to strugałem ptaszki.

Czy ptaszki różnych twórców różnią się od siebie?
Każdy rzeźbiarz ma własny wzór i styl, więc każdy robi zupełnie inne ptaszki. U nas w Stryszawie jest dużo ptaszkarzy i każdy inaczej rzeźbi. Ojciec mój robił je inaczej, ja robię je inaczej, żona robi je inaczej i dzieci też robią je inaczej.

Czy w młodości strugał pan ptaszki takie same jak teraz ?
Gdy byłem młody, dopiero uczyłem się je strugać i były one wtedy o wiele gorsze niż później. Kiedy nabrałem wprawy,  ptaszki wychodziły coraz ładniejsze. 

Jakiego drewna używa pan do robienia ptaszków?
Robię je z sosny wejmutkiej, która jest właściwie pod ochroną, ale jak zacznie usychać w lesie lub wiatr jakąś połamie, to leśniczy pozwala nam ją wziąć. Niestety u nas w chłopskim lesie nie ma takiej sosny, teraz nawet w państwowym jest jej bardzo mało. Więc kupujemy to drzewo i oni przywożą nam je w metrówkach, czyli kawałkach pociętych na długość jednego metra.

Jak się robi takie ptaszki i jakiej są one wielkości?
Ptaszki mają różne wielkości: duże mierzą około 20x5x5 cm, średnie 8x3x4 cm, a małe 6x3x2cm. Najwięcej strugam małych, bo są najtańsze i najlepiej się sprzedają. Malutkie to się rżnie na taką wielkość, jak ta (pokazuje małego ptaszka wielkości wróbla), a duże ptaki wycina się z większych klocków, odpowiadających wielkości ptaka jakiego się chce wyrzeźbić. Potem, jak drewno jest suche, trzeba je namoczyć, żeby się dobrze ciosało. Później trzeba kawałek drewna obciosać, czyli nadać mu pierwszy, niezbyt dokładny kształt, po czym struga się dokładniej ptaszka. Następnie ptaszki się suszą. Niektóre trzeba dodatkowo wyczyścić papierem ściernym, żeby każdy był gładki. Do wystruganego i oczyszczonego ptaszka trzeba wetknąć drucik, który służy mu jako nogi. Na koniec ptaszek jest malowany – chyba że został przeznaczony na warsztaty, wtedy dopiero na warsztatach malują go dzieci.

Co jest potrzebne do wystrugania ptaszka?
Potrzebne są siekiera, siekacz, kleszcze, specjalne noże, które są ostrzejsze i krótsze od sprzedawanych w sklepie i najważniejsze – sprawne ręce.

Jakiego rodzaju ptaszki pan struga i jak one wyglądają?
Strugam dudki, jemiołuszki, papużki, dzięcioły, bociany, jaskółki, sowy. Kiedyś strugałem jeszcze koguty, ale teraz nie mam czasu ich robić. Gdy robię jakieś naturalne ptaki, czyli gatunki, które istnieją, to staram się, żeby wyglądały jak w rzeczywistości. Jednak najwięcej robię tych w kształcie prawdziwego ptaka w pozycji stojącej – nigdy w locie – ale w całkiem nienaturalnych barwach.

W jakich kolorach najczęściej występują pana ptaszki ?
Najczęściej robi się ptaszki jaskrawe i jasne, używa się głównie kolorów czerwonego, zielonego, żółtego, niebieskiego. Robi się też trochę ptaszków wyglądających tak jak w rzeczywistości, ale przeważnie mniej, bo wtedy byłyby takie szare. Dzieci nie chciałyby ich kupować, bo by się im nie podobały.

Jak długo trwa zrobienie takiego ptaszka?
Tego nikt nie liczy. Samo wystruganie małego ptaszka zajmuje około 10 minut, lecz im ptak większy, tym dłużej się go struga. Oprócz tego trzeba jeszcze przygotować drewno i pomalować ptaszka, a to jest wykonywane w takich odstępach czasowych, że tego nie da się policzyć.

Natalia Trzebuniak

Zaklęte w bibule

Bibułkarstwo w rejonie Babiej Góry nie zostało zapomniane, w wielu domach ta sztuka jest nadal praktykowana. Dbają o to między innymi członkinie Stowarzyszenia „Nasza Skawica”. Należy do niego pani Marianna Małysa, która opowiedziała o kultywowaniu tej tradycji.

 
Jak pani rozpoczęła swoją twórczość?
Zaczęło się w dziecięcych latach, gdy wszystkie ozdoby wykonane były z bibuły. Zdobiono nimi między innymi obrazy, których w domach było całe mnóstwo. Robiono z nich również wianuszki komunijne, gdyż wtedy nie było nic innego tylko mirt i bibuła.

Czy bibułkarstwo jest trudne?
Nie, trzeba mieć tylko chęci, cierpliwość i poświęcić trochę czasu. Z każdym kolejnym kwiatkiem człowiek nabiera wprawy. 

Czy ta sztuka przechodzi z pokolenia na pokolenie?
Owszem, przechodzi. Robiły to moja babcia, mama i ciocia. Z czasem zainteresowało to również mnie, sama zaczęłam bawić się bibułą i tworzyć niezwykłe rzeczy.

Jak wygląda teraz pani działalność?
Dalej rozwijam swoje umiejętności bibułkarstwa. Razem z przyjaciółmi biorę udział w różnego rodzaju konkursach i poszerzam swoją wiedzę na temat tej sztuki. Należę też do Stowarzyszenia "Nasza Skawica", gdzie przygotowujemy różne wystawy na uroczystości gminne, powiatowe i wojewódzkie. W tej chwili przygotowuję się do konkursu w Budzowie.

Na jakie uroczystości teraz pani tworzy?
Brałam udział w przygotowywaniu wystawy na Dzień Matki w Makowie Podhalańskim, gdzie razem ze Stowarzyszeniem "Nasza Skawica" udało nam się zrobić około dwustu kwiatów. Teraz przygotowuję się do konkursu w Budzowie oraz do dożynek powiatowych i  gminnych. Następnie czeka nas Babiogórska Jesień.

Czy jest coś, co przeszkadza w takich wystawach?
Głownie pogoda. Deszcz nie jest mile widziany, bibuła traci wtedy swój kolor. Nadmierne słońce również jest złe, bibuła blaknie od słońca. Często jednak wystawy odbywają się w zamkniętych salach i pogoda nie jest nam straszna. (śmiech)

Czy lubi pani swoją pracę?
Tak! Lubię to i robię to trochę dla zabicia czasu. Teraz nie ma gospodarki, nie pracuje się w polu. Jestem na emeryturze, ze zdrowiem różnie bywa, ale gdy tylko mam chęci i gdy ktoś mnie o coś poprosi, to bardzo chętnie zabieram się do pracy.

Czy przekazuje pani swoje zainteresowania młodszym pokoleniom?
Pewnie że przekazuję. Nauczyłam bibułkarstwa moją córkę i wnuczkę. Mam nadzieję, że ta tradycja będzie zawsze w naszym domu.

Ile już lat pani tworzy?
Od 6 lat zajmuję się tym bez przerwy.

Czym się pani inspiruje, tworząc kwiatki?
Niczym konkretnym. Po prostu wkładam w to swoje serce, wtedy zawsze mają swój urok.

Jak wygląda sam proces tworzenia?
Nie jest w ogóle skomplikowany. Po pierwsze należy mieć pomysł na pracę, a potem go zrealizować. Zaczynam od robienia wnętrza kwiatka, potem dodaję płatki. Następnie drucikiem owijam główkę tak, by kwiat się trzymał. Reszta drutu służy jako łodyga. Zieloną bibułą owijam drucik, i gotowe! Czasem dodaję listki dla uroku, ale to tylko w pojedynczych kwiatkach, ponieważ w bukiecie by się zgubiły.

Z jakich materiałów najczęściej pani korzysta?
Najlepsza jest krepina. To gruba bibuła, lepiej pracuje się właśnie z nią. Używam jej najczęściej do płatków, natomiast do takich elementów jak pręciki czy łodyga używam „chudej” bibuły.

Jakich kolorów najczęściej pani używa?
Żywych. Staram się je dobrze dopasować, aby dobrze ze sobą współgrały. Do koloru łodygi używam różnych odcieni zielonego.

Czy bibułkarstwo ma jakiś wpływ na pani zdrowie?
Czasem bolą mnie ręce, ale to normalna rzecz przy tego rodzaju działalności. Poza tym mam chore stawy. Trzydzieści lat pracy w szwalni przy maszynach, w lesie i w polu robi swoje. Nie uważam jednak, że bibułkarstwo ma negatywny wpływ na moje zdrowie.

Czy ma pani jakieś inne zainteresowania?
Oczywiście że mam. Bardzo lubię piec i gotować. To również pozwala mi zabić czas. Z naszym stowarzyszeniem często wystawiamy swoje regionalne wypieki podczas różnego rodzaju imprez.

Czy chce pani coś jeszcze od siebie dodać?
Tak. Chciałabym, aby ludzie młodzi zaczęli bardziej kultywować nasze tradycje. Żeby ta nasza babiogórska kultura nie zanikała, a młodzież i dorośli poszerzali swoją wiedzę na tematy związane z naszym rejonem i ten nasz rejon promowali. Region Babiej Góry ma w sobie niesamowity urok i byłoby wspaniale, gdyby inni mogli go poznać.
 

Aleksandra Zając