Tłum zaś ogromny słał swe płaszcze na drodze, a inni obcinali gałązki z drzew i słali nimi drogę. A tłumy, które Go poprzedzały i które szły za Nim, wołały głośno:
«Hosanna Synowi Dawida! Błogosławiony Ten, który przychodzi w imię Pańskie! Hosanna na wysokościach!»
/Ewangelia Według Świętego Mateusza/
Dla Górali Nadpopradzkich Niedziela Palmowa zawsze była ważnym świętem, nieodłącznym składnikiem ich życia. Tak pozostało do dzisiaj.
Wywiad z panią Wandą Łomnicką-Dulak, urodzoną w 1956 roku, mieszkającą i wychowaną w Piwnicznej-Zdrój, piwniczańską poetka i działaczką kulturową w regionie nadpopradzkim.
Jakich materiałów używało się do robienia palm?
Jest kilka szkół. Palmy miały do jednego metra. Niektórzy mówią, że wykonywało się je z materiałów najprostszych, czyli tych dostępnych w naturze. Na pewno w każdej palmie musiały być bazie i coś zielonego. Był to albo barwinek, albo bukszpan. Były w niej także trawy, zasuszone w lecie. A jeszcze bardzo ważną rolę grało zioło nietota. Mówiono nawet, że teraz to nie rośnie, bo zostało w całości wyskubane.
W jakiej kolejności układało się te elementy?
Palma miała kilka pięter: na wierzchołku były bazie, później trawy, a później to zielone. Następnie bardzo dokładnie, miejsce w miejsce, okręcano palmę sznurkiem. To w palmach najprostszych. Oczywiście one musiały być czymś związane. To był przeważnie sznurek robiony w domu, skręcony albo z lnu albo z konopi. Był dość mocny, więc wykorzystywano go powtórnie. Właściwie wszystko, co wchodziło w skład święconej palmy, było później ponownie wykorzystywane. Są też nowsze szkoły wykonywania palm, w których używane były gałązki borówki i świerk albo, jak mówią niektórzy, zasuszone kwiaty. A jeszcze inni mówią, że pojawiały się kwiaty z bibuły. W tych nowszych palmach były również wstążki, ale wykonane z materiałów naturalnych, nie jak te sztuczne, błyszczące, których używa się teraz. Tak więc tutaj te pierwsze produkty to była najbardziej typowa palma.
Jaką symbolikę miały te materiały?
Palma to jest jakieś nawiązanie do wiosny. Bazie symbolizują wiosnę. Zielona gałązka, czyli barwinek albo bukszpan, symbolizowała życie. W ogóle cała palma upamiętniała te palmy, którymi Pan Jezus był witany w czasie przyjazdu do Jerozolimy.
A kto robił palmy?
Właściwie wszędzie się pojawia takie stwierdzenie, że robiła je gospodyni. Zależy też od tego, kiedy to było robione. W czasach najdawniejszych to właśnie gospodyni. A odkąd się zaczęły konkursy palm, robiła je na przykład mama z dziećmi, ale to są już palmy innego typu, wyższe, robione na kiju. Bo generalnie palma miała 40 do 70 cm, to nie jest tak dużo. Natomiast w wysokich palmach 30 cm dochodziło na ten kij, taką jakby rękojeść, a były nawet jeszcze wyższe. Z tym że później, gdy przyniesiono taką palmę, to też był podział, bo mówi się, że duża palma była stawiana gdzieś w rogu domu, nie mogło być inaczej. A mniejszą stawiało się za tragarz albo wkładało się za obraz.
A gdy już palmy zostały poświęcone, to w jaki sposób się je wykorzystywało?
Generalnie palma miała chronić przed burzą, przed pożarem, jakimś nieszczęściem, przed złym.
Po poświęceniu jej, przynosiło się ją z takim nabożeństwem do domu… Niektórzy mówią, że się ją układało do skrzyni. Na pewno nie leżała bezużytecznie, bo kiedy przychodziła burza, palono kawałki palmy. Łykano też kotki palmowe, żeby gardło nie bolało. Podczas pierwszej orki wkładało się poświęconą palmę pod bruzdę. I tu są sprzeczności, bo niektórzy mówią, że pod pierwszą skibę, a inni, że pod trzecią. A robiono to po to, żeby robactwo nie gryzło plonów. Kawałek palmy kładło się też pod próg podczas pierwszego wypędzania zwierząt na pastwisko. Palmę wbijało się także w pole. Od Suchej Strug i tam w dół mówiono, że to był krzyżyk z tych palm, u nas raczej się mówi, że wbijano takie pojedyncze, urwane z niej gałązki. Jeżeli na przykład bydło było chore, spalano kawałek palmy w jakimś pojemniczku i okadzano tym zwierzęta.
Co robiono z palmą z zeszłego roku po przyniesieniu nowej?
Palmy nie wolno było wyrzucić. Tak więc, kiedy przyniesiono w następnym roku nową palmę, to tą starą palono i popiół rozsypywano, ale też nie na jakieś złe czy brudne miejsce. Były też taki ciekawy obyczaj, że obchodzono dom z palmą trzy razy w lewą stronę, żeby liska nie zabierała kur (śmiech). Każdą część palmy wykorzystywano, łamiąc czy paląc te gałązki, a sznurek od razu odwijano i robiono z niego bicz, który był wykorzystywany przy zwierzętach: krowach czy koniach. Mówiono: ,,Jak święconym śmignie, to go diabeł nie dopadnie". A jeżeli chodzi o bazie, to podobno dawano je też krowom, żeby były takie puchate jak te kotki. I zawsze gdy dzieci chodziły na borówki w lecie, mama im zakładała na rączki jedną nitkę wysnutą z tego sznurka z palmy, co według wierzeń chroniło od żmij. I to faktycznie chroniło od żmij, bo babka, która mi to opowiadała, mówiła, że raz jakoś się tak pospieszyła, zapomniała sobie ten sznurek przywiązać i, autentycznie, wtedy ją użarła żmija, przy tym zbieraniu borówek.
Wywiad z panem Tadeuszem Jarzębakiem, urodzonym w 1964 roku w Piwnicznej, twórcą palm, niejednokrotnym zwycięzcą piwniczańskiego konkursu palm, stolarzem.
Od jak dawna Wykonuje pan palmy?
Zacząłem w średniej szkole, jeszcze gdy ksiądz prałat Wątroba tutaj był. Zmobilizował młodych ludzi, żeby się zaangażować w te sprawy. Zacząłem wtedy robić około czterometrowe palmy. Tak to się zaczęło. Potem mnie to wciągnęło. Chciałem je robić nie tyle dla... bo ludzie mi zarzucają, że robię to z premedytacją dla konkursu. Nie, po prostu robię palmę dla tradycji i dla uczczenia święta kościelnego.
Robi pan palmy sam, czy ktoś panu pomaga?
Przez długi czas robiłem je sam, jednak ostatnimi czasy z córką. Córka mi pomaga zbierać materiały na palmy i je wykonywać .
Jakich materiałów pan używa?
Przeważnie to są naturalne materiały, czyli zielone gałązki iglaków. Wiklina, jeśli już jest o tej porze, a przeważnie już jest. No i drewno, przede wszystkim, z racji wykonywanego zawodu.
A czy bibuły albo jakieś wstążki mają zastosowanie w pana palmach?
Nie, bibuł nigdy nie używałem. Zawsze uważałem, że to jest materiał trochę sztuczny, trzymałem się tradycyjnych metod. Zresztą kiedyś, przed laty, był wymóg konkursowy, żeby nie upiększać tego sztucznymi rzeczami, między innymi bibułą. To się teraz zmieniło dlatego, że też kategorie się zmieniły. Teraz to jest traktowane jako materiał tradycyjny, ale ja jakoś tego nigdy nie używałem. Oczywiście nie piętnuję tego, że ktoś używa bibuły, tylko ja po prostu poszedłem w kierunku tradycyjnym.
Czyli w swoich pracach nawiązuje pan do tradycyjnych palm?
Też, ale te palmy wychodzą bardziej artystyczne. Jeżeli można to tak nazwać: artystyczne. Zawsze chcę zrobić palmę inną od pozostałych, żeby się czymś wyróżniała. Na każdy rok był jakiś inny pomysł. Na przykład w tamtym roku było nawiązanie do święta stulecia odzyskania niepodległości przez Polskę. Więc to nie jest taka palma stricte tradycyjna. Nie jest ona wiązana, a te tradycyjne to są raczej palmy wiązane.
A jak długo robi pan palmę?
Samo wykonanie nie jest takie długie, jak niektórzy myślą – że to się robi w tygodniami. Ja zaczynam robić palmę powiedzmy po południu w sobotę i kończę wieczorem. Ale materiały już mam przygotowane. Tak że to nie jest takie znów czasochłonne. Jak się ma koncepcję, to można to zrobić szybko.
Wykorzystuje pan materiały z poświęconej palmy, tak jak dawniej?
Teraz nie, ale gdy mieszkałem w domu rodzinnym – a pochodzę z rodziny, która uprawiała rolę, mieliśmy przy domu trzy hektary pola, i tak dalej – to rodzice używali tych materiałów do poświęcenia pola.
Jak to się odbywało?
U nas nie było takiej głębokiej tradycji, ale dawniej święcono kawałkiem palmy i wodą święconą. A jeszcze dawniej – według opowieści moich dziadków – bydło, krowy czy konie wyprowadzane do orki błogosławiło się palmą. Także Kościół wykorzystuje palmy, raczej spalone, jako popiół na środę popielcową. Nie wiem, czy to jest praktykowane do dzisiaj, ale kiedyś była taka zasada.
A czy w domu rodzinnym ktoś robił palmy?
Przeważnie mama robiła, takie palmy do ręki, do jednego metra. Najczęściej korzystała z bazi, barwinku, z bukszpanu, a do tego jakichś kwiatków czy gałązek zielonych. Ale to nie były takie duże palmy. Zresztą, z tego, co ja kojarzę, to duże palmy weszły tutaj dopiero za ks. Wątroby, czyli na początku lat osiemdziesiątych XX wieku.
Zuzanna Rzeźnik